sobota, 2 sierpnia 2014

Od Stream - CD historii Harry'ego

Patrzyłam długo na oddalającą się sylwetkę tego dziwacznego wilka. Masochista, sadysta i w dodatku nieziemsko agresywny. Avalon musi mieć naprawdę ogromne zaufanie do innych.
Nie chciał, abym za nim podążała. W porządku, nie to nie. Miałam do roboty setki innych, ciekawszych rzeczy niż uganianie się za rozwydrzonym wilkiem-emo. 
Wybrałam się nad jezioro. Woda ochłodziła mój zapał, zdezynfekowała rany i przyniosła sporą ulgę. Poskakałam sobie wśród mikroskopijnych fal, pogoniłam ryby, jednocześnie opędzając się od komarów.
On też tu był. Próbował szczęścia w rybołówstwie.
Był na drugim brzegu, nieco oddalony. Zbliżał swoją łapę do wody, więc poczułam obowiązek ostrzec go:
- Uważaj - zaczęłam spokojnie - Muszę wyjść, po prąd cię kopnie.
Warknął i szczeknął coś niewyraźnie, szczerząc przy tym swoje ostre kły. Westchnęłam tylko i wygramoliłam się na brzeg.
Położyłam się na trawie i pozwoliłam mojemu futru wyschnąć w cieple promieni słonecznych. Obserwował mnie, czułam na sobie jego wzrok. Nawet kiedy jadł, nie zwracał uwagi na ości, tylko na mnie. Musiałam naprawdę wyprowadzić go z równowagi.
Upolowałam kuropatwę. Połknęłam ją niemal na raz, nie zachwycając się jej miękkim mięsem czy aksamitnymi wnętrznościami. Głód przechodził.
Goniłam motyla. Czułam potrzebę ruchu, a od jeziora zionęło przyjemną bryzą, która chłodziła zmęczone ciało. Uganianie się za motylami było wielką frajdą.
A on patrzył i warczał.

<Harry?>

piątek, 1 sierpnia 2014

Od Harry'ego - CD historii Stream

Ta wadera doprowadzała mnie do szału. "Oswoję cię" Co ona sobie myśli, że ja koń z dzikiego zachodu jestem? Nie.
- A może tak, jak już usiądziesz bardzo blisko to poderżnę ci gardło? - zapytałem i znów się do niej uśmiechnąłem złośliwie. Stream przełknęła głośno ślinę i powiększyła dystans między mną i nią. Przewróciłem oczami i wstałem. Ruszyłem powolnym krokiem w stronę Magicznego Jeziora.
- Harry! - krzyknęła za mną moja nowo poznana znajoma.
- Czego. - burknąłem nawet nie zatrzymując się.
- Mogę iść z tobą?  - dopytywała. Wiedziałem, że w końcu o to zapyta, ale szczerze mówiąc nie lubię towarzystwa.
- Oczywiście, poznajmy się i załóżmy rodzinę. - powiedziałem piskliwym głosem z sarkazmem.
- Dzięki. - uśmiechnęła się szeroko. Szliśmy w ciszy. Gdy byliśmy na miejscu Stream położyła się na trawie. Ja poszedłem na drugi brzeg i usiadłem na kamieniu. Wadera cały czas mnie obserwowała. Nie mogłem wytrzymać.
- Nie patrz się tak na mnie. - powiedziałem lekko uniesionym głosem.
- Dlaczego... - zaczęła, ale nie skończyła, bo zauważyła, że wstaję.
-Steram... Nie rozumiesz? Nie lubię towarzystwa, nie jestem miły, kocham ból i krew, coś jeszcze do obrzydzenia mnie tobie?! - warknąłem. - Ja.. Ja...Taki jestem, bo... Moja matka. Tak to ona ta cholerna su*a chciała mnie zabić! Nie rozumiesz? Nigdy mnie nie oswoisz! NIGDY! - krzyknąłem na nią i splunąłem w pysk. Odbiegłem jak najdalej, ale czułem, że jeszcze nie koniec.

<<Stream?>>

Od Stream - CD historii Harry'ego

- Masz paskudny uśmiech - wyszczerzyłam się do basiora - I silny jesteś.
Skrzywiłam się, bowiem czułam tworzące się pod futrem spore siniaki i niewielkie zadrapania. Ten gość mi się podobał.
- Nie lubisz, gdy ktoś ci towarzyszy, prawda? - spytałam, mącąc wodę kilka metrów od niego. Wolałam zachowywać odległość.
Jego pysk po raz kolejny wykrzywił gniew, a wargi uniosły się w okropnym warknięciu.
- Nie, uwielbiam - bezbłędnie posługiwał się sarkazmem - Więc nie odchodź, proszę.
- To tak jak ja! - specjalnie udawałam głupiutką waderę. Chciałam go sprowokować - Może się zaprzyjaźnimy?
Osiągnęłam swój cel. Poczułam, jak silne pazury wbijają mi się w pierś i przygważdżają mnie do ziemi. Z moich oczu pociekły łzy, a ja przełknęłam ślinę. Chyba trochę zbyt bardzo bolało.
Sam basior wyglądał na trochę przerażonego.
Wyszarpnął łapę i odszedł jeszcze dalej ode mnie. Splunęłam do jeziora krwią i otarłam tors. Szczypało.
Nie, on już nie był zwyczajnie agresywny. Z nim było coś nie tak.
Tak jak ze mną.
Na mojej łapie usiadł motyl. Przebiłam go pazurem i powoli wyrywałam skrzydełka.
Zerknęłam na basiora. Patrzył się w idealnie gładką taflę jeziora z maleńką czerwoną plamą mojej krwi i sporą plamą jego krwi. Porównanie serc czy sumień?
- Będę tu przychodzić codziennie - zaczęłam, strzepując z łap motyli pyłek - Jeśli chcesz, to ty też będziesz mógł. Nie będę się odzywać, obiecuję.
Wilk nie odpowiadał.
- Nie będę nawet na ciebie patrzeć. Ale z każdym dniem będę siadać trochę bliżej ciebie.
Cisza.
- Oswoję cię.
Kolejny dość bolesny cios. Trochę źle dobrałam słowa.
- Może mi się uda.

<Harry?>

Od Harry'ego - CD historii Stream

Ciągle czułem jej wzrok na mojej osobie. Westchnąłem i odwróciłem się bokiem do wadery. Spojrzałem na nią z przymrużonymi oczami. Po chwili skierowałem wzrok na moją zabandażowaną łapę. Pokręciłem głową i skierowałem się w stronę jeziora, aby obmyć kończyny. Nie wiedziałem czy ta Stream? Idzie za mną. Nie miałem ochoty na pogaduszki.
- Gdzie idziesz? - zapytała po chwili za mną. Zrobiłem się wściekły. Miałem ochotę poderżnąć jej gardło, ale nie będę taki, ponieważ należę to watahy. Odwróciłem się do niej przodem i popchnąłem ją na drzewo.
- Jak jeszcze raz, będziesz chciała mnie śledzić, to.. To... - nie dokończyłem, bo zauważyłem w je oczach strach. Dużo strachu. Westchnąłem głośno i pobiegłem w wcześniej kierującą się stronę. Nie chcę żeby ktoś widział, moje rany. Sprawia mi przyjemność cięcie się, ale jak ktoś inny to widzi, wolę to ukryć. Z daleka zauważyłem tamtego zająca. Zniżyłem się i zacząłem się skradać. W odległości około dwóch metrów rzuciłem się na niego. Wpadliśmy do wody i zaczęła się walka. Nie, to nie jest zając, to Stream.
- Serio? Pomyliłeś mnie z zającem? - zaśmiała się wychodząc z wody.
- Wynoś się. - warknąłem. Odeszła więc. Rozwiązałem bandaż i włożyłem całą okrwioną łapę do wody. Wyjąłem łapę. Tak, ona stała obok. Otworzyłem oczy i szybko zakryłem kończynę.
- TNIESZ SIĘ!? - zawołała.
- Tak... Cicho bądź. - mruknąłem uciszając ją. - Harry Edward Leon Trzeci. Tak się nazywam. - wadera uśmiechnęła się.

<<Stream>>

Od Stream

Byłam okrutnie głodna.
W brzuchu zaburczało mi głośno, a z mojego pyska wydarł się nieokreślony dźwięk oznaczający, że pora coś przekąsić. Z ociąganiem podniosłam się i zasyczałam, bowiem ostry kryształ zranił mi łapę. Wyszłam z mojego nowego mieszkania, zostawiając za sobą szkarłatne ślady.
Z tego, co dowiedziałam się od Jessy, najkorzystniejszym miejscem do upolowania zwierzyny był las. Bez wahania podążyłam więc ścieżką, którą wczoraj pokazała mi wadera.
Las był niesamowicie piękny. Dominowały w nim drzewa liściaste, głównie chyba buki i dęby, ale świerki też się zdarzały. Podszyt bogaty był w jagody i maliny, a pod nogami co chwila dreptały jeże czy wiewiórki. Ten teren naprawdę tętnił życiem.
Mój niezawodny węch natychmiast naprowadził mnie na trop tłustego zająca. Nie wymagałam na śniadanie sarny, szarak czy kuropatwa w zupełności mi wystarczyły.
Szast, prast i po sprawie. A przynajmniej tak mogłoby się wydawać.
Albowiem w momencie, w którym pragnęłam przegryźć zającowi gardło, rzucił się na niego nieznany mi basior. W efekcie stuknęliśmy się czołami, a ofiara pomknęła w zarośla.
Roześmiałam się wesoło, po czym spojrzałam na wilka przepraszającym wzrokiem. Podniosłam się na nogi i zbliżyłam się nieco do basiora.
Miał szaro-czarne futro, z białym podbrzuszem i cienkimi błękitnymi paskami na łapach, pysku i ogonie. Był dobrze zbudowany, wyglądał na młodego, zdrowego i silnego wilka.
- Hah, sorki - roześmiałam się - Śniadanie nam uciekło! Jestem Stream, a ty?
Spojrzałam się na niego, a widok trochę mnie przeraził. Wilk bowiem uśmiechał się w sposób tak paskudny, jakiego nie wymyśliłby sam diabeł.
Z czasem pokochałam ten uśmiech.

<Harry?>

Od Stream C.D Jessy

Jessy wyraźnie lubiła tego czarnego basiora. Było to widać po maślanych oczach, nadstawionych uszach i podniesionym ogonie, a bicie jej serca mogłam usłyszeć stojąc kilka kroków dalej.
Sama nigdy nie doświadczyłam uczucia, jakim było zakochanie czy chociażby zauroczenie. Przemierzałam nieznane tereny z naciskiem na eksplorację widokową, a nie na poszukiwania partnera do rozpłodu. Myślę, że jestem zbyt dziecinna, aby mieć na to czas i chęci.
Wadera zaprowadziła mnie do podnóża góry, w której wyryte były liczne otwory. Wyglądała jak wielki ser szwajcarski wyjedzony przez myszy.
- Tutaj są jaskinie wilków - odezwała się wesoło - Wybierz sobie jakąś!
Słońce powoli zachodziło. Miłym zaskoczeniem było dla mnie to, że jaskinie w większości były oświetlone.
Oglądałam wszystkie po kolei, jednak dopiero piąta z rzędu przykuła moją uwagę. Z sufitu, podłogi i ścian wyrastały kryształy rzucające blado błękitne światło. Przez środek jaskini płynęła rzeka. Tak, rzeka! Dzieliła ona pomieszczenie na dwie części. Strop podpierały wapienne filary.
- Pięknie... - zachwyciłam się
- Dobra, to zamelduję tacie, że wybrałaś. Miłych snów! - Jessy uśmiechnęła się i wyszła.
Byłam strasznie zmęczona. Przeszłam na lewy brzeg i położyłam się pod jednym z filarów, uważając, by żaden kryształ nie wbił mi się tam, gdzie nie powinien. Otuliłam się szczelnie moim puszystym ogonem.
Powoli zasypiałam. Wydawało mi się, że na drugim brzegu majaczyła się sylwetka jakiegoś wilka, ale nie zdążyłam potwierdzić tej informacji, gdyż zapadłam w sen.


Od Primrose - CD historii Jokera

O co mu chodzi? Ja go nie... A! Tak, kojarzę skądś ten ryj...
- Nie kojarzę tego ryja. - pokazałam na niego.
- Na pewno? Bo ja Cię widziałem, na 100 procent! - zawołał.
- No widzisz. Przykro mi, ale ja cię nie widziałam NIGDY! - warknęłam i odeszłam. Co on sobie myśli? Że może mieć każdą? Bo zna jakieś gadki...? Chociaż, ja go też CHYBA widziałam. Postanowiłam tam wrócić. Zauważyłam go  z daleka. Wzniosłam się w powietrze. Bardzo wolno leciałam. Nagle poczułam, jak coś. Coś, gałąź spada na mnie, a ja na Jokera. Dotykaliśmy się nosami. Zamknęłam oczy, bo czułam jak mój pysk oblewa rumieniec. Nigdy wcześniej tak nie miałam, mogłam nawet srać na środku i dupa!

<<Joker? Wena.>